sobota, 2 kwietnia 2011

Burton Špindl Spring Sessions

Zapraszam na moje konto na FB.
Tam na pewno będę pisać częściej niż na blogspocie.
http://www.facebook.com/pages/anxipanxi/214528491896290

Jeszcze zanim wrzucę kolejny zestaw, pozwolę sobie na notkę o czymś, co pochłaniało mnie przez minione 3 miesiące.
Ostatnie dni spędziłam w Spindlu, gdzie zupełnie przypadkiem udało mi sie załapać na Spindl Burton Spring Session, z czego jestem niezmiernie zadowolona. Było naprawdę świetnie. Nigdy wcześniej nie widziałam na żywo tylu świetnie ubranych snowboarderow. Jak pomyśle pod tym kątem o widokach u nas w PL to nie wiem czy śmiać się sie czy płakać. A w jakim byłam szoku, kiedy narciarze kulturalnie przepuścili mnie w kolejce na wyciąg, zamiast wpierdalać sie na chama jak na naszych stokach. Ciężko było sie skupić na zjeżdżaniu, kiedy co chwile mijałam kogoś tak świetnie ubranego. Jak na codzień nie przepadam za kolorami w ubiorze, tak na stoku chętnie bym ubrała sie w te wszystkie świetne ciuchy.
Snowpark robił wrażenie, ze o ewolucjach uczestniczących w tym evencie ludzi nie wspomnę. Uwierzcie mi, było, co podziwiać!
Ogólnie swój sezon uważam za w miarę dobry, zważywszy ze jeszcze kilka miesięcy temu uważałam sie za osobę kompletnie niewysortowaną, i stroniłam od wszelkich form wysiłku fizycznego, a na desce myślałam ze sie prędzej zabije niż zjadę z najprostszego nawet stoku. Wiedzcie jednak, ze nie zawsze bylo tak rozowo.


Miałam kilka momentów kompletnego załamania, kiedy chciałam za przeproszeniem pierd*olnac ta deska o pierwsze lepsze drzewo i dać sobie spokój. Zdarzyło mi sie ja nawet wypiąć i zejść kawałek na nogach, kiedy z przerażaniem pierwszy raz zobaczyłam "pionowa" ścianę a kostka tak rwała ze nie dawałam juz rady. Nie potrafilam wjezdzac orczykiem, bez upadku na samym pcozatku, a przy schodzeniu z wyciagu upadalam na bark, przez co bolesnie go sobie potluklam. Byly siniaki na kolanach i okropne zakwasy co tdyzien w miesniach, z ktorych istnienia nie zdawalam sobie wczesniej sprawy ;)
Ileż to razy tez zdarzało mi sie przesiedzieć godzinę po pierwszym zjeździe, bo mi nie szło, żeby później jednak sie przemoc i jednak normalnie zjechać w ostatniej godzinie. Czasem mam wrazenie, ze wiecej bylo takiego wlasnie siedzenia, przerw, jedzenia i picia w barach niz samego zjezdzania. Zawsze jednak predzej czy pozniej motywowały mnie wydane na to wszystko pieniądze, ktorych jakby nie patrzec byloby mi szkoda, gdybym zbyt szybko zrezygnowala. I tak jakos udawało mi sie przemoc i po krótszej czy dłuższej chwili zwątpienia, jechać dalej.
Chociaż jeździć zaczęłam dopiero na początku stycznia, Udało mi sie wyjechać na deskę kilkanaście razy. Mam poczucie, ze powinnam (a może bardziej chodzi o to, ze chciałabym) nauczyć sie sporo więcej w tym pierwszym sezonie, ale myślę ze najgorzej nie jest. Na czarnych stokach nie czuje sie jeszcze pewnie, ale jakoś udaje mi sie zjeżdżać (i to nie na listka)
Szkoda tylko, ze miałam okazje doświadczyć chyba prawie wszystkich warunków poza tymi naprawdę dobrymi ;|Generalnie śnieg był zawsze albo topniejący, albo zlodowaciały, albo juz go prawie nie było, a w ostatni dzień zatrzymywałam sie juz w kałużach wody. Zdarzało sie tez zjeżdżać w strugach deszczu i to w zieleńcu, a po takiej jezdzie ubrania mogłam wykręcać z wody.
Na szczęście było wiele słonecznych dni i pieknych widokow a przed wczoraj na dole bylo wrecz goraco. To jest zdecydowany plus wyjazdow wiossennych.
Oficjalnie zakończyłam sezon i pora schować deskę i ubrania :( Za rok mam zamiar zacząćtak szybko jak tylko spadnie pierwszy śnieg i jeździć zdecydowanie więcej niż w tym sezonie.
Więcej na temat samego eventu: KLIK






19 komentarzy:

Katrin pisze...

na ostatnim zdjęciu myślałam ze to piasek nie śnieg :)

Angelika ♥ pisze...

świetnie wyglądałaś :)

Anonimowy pisze...

Zdjęcia z Białki? Zaczynałaś jeździć w narodowy dzień snowboardu? :) Mam wrażenie, że Cię widziałam jak czekałaś na instruktora.

Magda pisze...

Anonimowy: Te zdjecia sa ze Spindla z tego tygodnia. Uczylam sie na poczatku stycznia w Zielencu. W Bialce nigdy nie bylam ;)

Anonimowy pisze...

wykręcanie ubrań z wody po jeździe w deszczu? to chyba nie są to ubrania do sportów zimowych, bo ja nigdy tego robić nie musiałam.

Magda pisze...

2 kwietnia 2011 22:30: Coz moge powiedziec, jestem dopiero poczatkujaca jak juz pisalam, wiec moja wiedza w temacie snow na pwno nie jest imponujaca.

NIemniej ubrania w ktorych jezdze sa akurat tych marek, ktore produkuja rzeczy typowo na SNOW (w poprzednim poscie podalam co skad jest). Jedynie ta niebieska kurtke mam z Croppa ale jezdzi mi sie w niej duzo lepiej niz w mojej poprzedniej, ktora jest typowa na snow, tak wiec ostatnio bralam ja.

A Ty w czym jezdzisz? Za rok pewnie bede chciala cos nowego, wiec chetnie sie rozejrze za modelami marek, ktore polecasz.

Anonimowy pisze...

o żesz, ale zajebiste kawałki wrzuciłaś!!!

Blekitnooka pisze...

świetny kombinezon :)

Anonimowy pisze...

Hej, to jest chyba mój pierwszy komentarz u Ciebie, ale jestem stałym gościem :) Super, że się tak wkręciłaś w deskę :) W przyszłym roku, jeżeli będziesz miała kasę, polecam wyjazd do Austrii albo Włoch (szczególnie, że we Włoszech są tzw. free ski na początku i na końcu sezonu, kiedy można wyjechać za naprawdę nieduże pieniądze). Stoki są mega, warunki śniegowe zazwyczaj zdecydowanie lepsze, kolejki na wyciągi mniejsze... Przemyśl to :)
Pozdrawiam serdecznie!

Anonimowy pisze...

Super! I jak zawsze świetnie wyglądasz:) Życzę powodzenia w kolejnym sezonie
ps. To teraz pora wymyślić jakiś sport na wiosnę i lato;P
Marta

magnifiqe pisze...

mam pytanie ;)
gdzie kupowalas ten zakiecik w paski z bodajze poprzedniego posta? ;)

Anonimowy pisze...

mogę Ci polecić ciuchy Killtec, Etirela, Salomona ( maja fajną, kolorową kolekcje na snowboard)z tym, że trzeba się liczyć z wydatkiem ok 1500 -2000 zł. Nie są to ciuchy na jeden sezon wg mnie stąd uważam, że warto w takie lepsze zainwestować.

marta pisze...

świetne kolory :) ja sama prezentowałam się w tym sezonie w różu i bieli, ale jak patrzyłam na niektóre stroje na stokach.. koniecznie muszę skompletować jeszcze jeden, żeby mieć na zmianę :)

Magda pisze...

3 kwietnia 2011 12:24: Myslalam o Livigno, ale jako ze i tak zaczelam jezdzic dosc pozno nie chcialam rzucac sie od razu na glebokowa wode. Za rok na pewno sie tam wybiore :).

Marta: Dziekuje :)
A co do nowego sportu na 100% KITE :)

magnifiqe: zakiet jest z H&M, a kupilam go na szafie bo to jakas starsza kolekcja i w sklepach od dawna nie sa juz dostepne.

3 kwietnia 2011 17:50: O tych dwoch pierwszych markach jeszcze nie slyszalam, natomiast ciuchy z Salomona najzwyczajniej w swiecie nie podobaja mi sie. I tu jest pies pogrzebany, bo przy takich kwotach uwazam, ze ciuchy nie tylko powinny byc funkcjonalne ale i wizualnie cieszyc oko.

marta Rowniez zaczynalam w rozu i bieli ;) I takze za rok planuje zmiane ciuchow.

Style With K pisze...

Hi! nice blog!!
Would you like to follow each other?? I always follow back = )

I love to have new blogger friends and feedback!

kisses from La Mode En Rose = )

Anonimowy pisze...

Anxi, pisałaś kiedyś że wybierasz się albo byłaś w Factory Outlet. Nigdy nie byłam w takim miejscu, a niebawem otwierają w moim mieście.
Jak wygląda sprawa z rozmiarami? bo outlety, końcówki kolekcji itp kojarza mi się raczej z samymi wielkimi rozmiarami i niezbyt ciekawymi wzorami... z góry dzięki za info!

Magda pisze...

4 kwietnia 2011 21:22: Zgadza sie. Bylam kilka razy w Factory Outlet. Rozmiarowka jest pelna! Lacznie z tymi najmniejszymi XS czy nawet XXS, tak wiec bez obaw ;] Sa tez czeste obnizki cen w sezonie wyuprzedazowym, i wtedy mozna sie obkupic za grosze. Wybor wbrew pozorom jest dosc duzy, czesto chyba zbyt duzy, i nie chce mi sie grzebac w tych wszytskich porozrzucanych "szmatach". Zreszta wybiersz sie sama i ocen, czy to dla Ciebie czy nie ;) Ja lubie do Factory pojechac raz na jakis czas, nigdy na pewno nei jest tak ze wracam z pustymi rekoma. Dla samej Calzedonni warto b ozawsze kupisz sobie jakis stroj za male pienjiadze albo jakas bielizne.
Prawda jednak jest taka, ze nie ma tam sklepow, ktore by mnie jakos szczegolnie interesowaly, dlatego najzwyczajniej w swiecie nie chce mi sie tam jezdzic, zwazywszy ze mieszka poza wroclawiek a FO lezy na jego przeciwleglym krancu.

Anonimowy pisze...

Ciuchy Killtec i Etirela są dostępne w InterSporcie. Niby to sieciówka, ale dobrze zaopatrzona, a cicuhy tej samej jakości i cenie jak w sklepie firmowym.

Magda pisze...

Dziekuje za informacje.